A wszystko zaczęło się od ........... włamania

 

W 2003 roku po przykrym dla nas incydencie, kiedy to "wprosili" się do naszego domu złodzieje, padła decyzja PIES. Można było wziąć ochronę, ale wtedy jakaż by minęła nas przyjemność obcowania z tak cudnym stworzeniem, jakim się okazał być nasz nowy członek rodziny czarny terier.

Zaraziła mnie tą rasą moja siostra. Mając tylko ogólne pojęcie o rasie i tak naprawdę nie przewidując do końca, co zobaczę, pojechałam na wystawę psów do Krakowa.
I stało się, gdy zobaczyłam te wspaniałe olbrzymie, a równocześnie pełne gracji i elegancji psy, poraziło mnie, dostałam olśnienia. Zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia. Wtedy już wiedziałam, że to jest to, czego szukam. Padła decyzja: Warszawa, hodowla Performans u Pani Małgosi Miłosławskiej. Latem 2003 roku, trafił do naszego domu mały stwór, z wiecznie mokrym mopem na końcu pyska i długimi łapami jak węże.

Młodziutka BASMA
 

Decyzja o wyborze tej rasy okazała się trafna w 100%. Wiedza, którą zgromadziłam i pomoc hodowczyni w doborze szczeniaka, pozwoliła mi wybrać świetną suczkę. Jeszcze krótka kariera wystawowa, ale jakże owocna, umocniła mnie w słuszności mojej decyzji.


BASMA jak chyba wszystkie psy tej rasy, ma niesamowitą intuicję, chwilami wydaje się, jakby w locie wiedziała, o czym myślę, często rozumiemy się bez słów. Nigdy nie opuszcza mnie wrażenie, że ten pies żyje dla mnie i dla naszej rodziny


To najtrudniejszy fragment strony dla mnie, ale ponieważ był z nami przez trzy lata, i wyrył w naszym sercu niezapomniane buldozie znamię, piszę tu o nim, choć go już z nami nie ma. Odszedł niespodziewanie wczesna wiosną 2007, nie dając sobie żadnej szansy na pomoc.

Nasz Matti, nasz wielki - mały pies.

 

Przybył do nas w 2004 z hodowli mojej siostry Matti - Matuchowa Frajda

   

Dawał radość całej naszej rodzinie, był "najmniejszym czarnym terierem" a przynajmniej tak go nazywali Ci, którzy znali go z wystaw czernyszy, a często nam towarzyszył.
To był ogromny psi wrażliwiec, barometr naszych nastrojów, psotnik, żartowniś.
Nie znał strachu, to był prawdziwy "brave heart", miał największe z możliwych serc, zapakowane w małe ciałko.
Niestety ON nie wiedział, że jest taki malutki, o czym musiałam pamiętać i przypominać mu ja, jako jego właścicielka, bo Matti lubił sobie porządzić zwłaszcza wśród czarnuchów.

Teraz go nie ma z nami
L, ciężko się pogodzić z taka stratą - pierwszą moją stratą.
Pozostały po nim liczne puchary z wystaw, które przypominają mi radość z jego ringowych sukcesów, a był to pies nieprzeciętnej urody i ekspresji.
Nie wiem, czy jeszcze kiedyś przyjdzie mi mieć takiego przyjaciela i tak pięknego psa.
 

Mattisiu zawsze będę o Tobie pamiętać

  

 

  

 

  

 

i ostatnie pożegnalne spojrzenie ...